wtorek, 19 sierpnia 2014

Hindusi, to wcale nie Hindusi



Tego posta zaplanowałam już jakiś czas temu. Ostatnio znów zrobiłam lot do Indii i szybko mi się o nim przypomniało. Tym razem, nie będzie o Warszawie. Tym razem, wrócę do tematów bardziej egzotycznych, oczywiście jak dla kogo.  Dla nas, szeroko pojętych, Dubajczyków, to o czym chcę dzisiaj zacząć Wam opowiadać, jest mimo wszystko, dość codziennym widokiem .

Jeden z wielu hindusów, którym mój aparat nie mógł się oprzeć
Dubaj, a może już nawet cały świat, pełen jest Indian.  Oczywiście tych prawdziwych, a nie Amerykańskich. Tych, których my, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, nazywamy Hindusami.
Wiedzieliście, że Hindusów, wśród Hindusów jest tylko niecałe 80%. Reszta to przede wszystkim  muzułmanie i chrześcijanie. Często też można spotkać  sikhów i dżinistów. Sikhów bardzo łatwo poznać po charakterystycznym turbanie wśród mężczyzn. W tej religii to mężczyźni ukrywają swoje, nigdy nie ścinane, włosy. Ukrywają je pod specyficznym, rzucającym się w oczy, często bardzo kolorowym, turbanem. Jednak, co to za różnica, przecież dla nas i tak pozostaną Hindusami.

Chwila zadumy w meczecie w Delhi
Z mojej świadomości historycznej mam, na to zjawisko, tylko jedno wytłumaczenie. Za bardzo przywiązaliśmy się do pomyłki jednego gościa. Kolumb nie miał GPSa i nie wiedział gdzie dopłyną. Miał swoje założenia i w nich tkwił, a my za nim. Tylko dlatego, że jeden gość kilkaset lat temu się pomylił, my teraz prawdziwych Indian nazywamy Hindusami. Cała reszta świata poradziła sobie z tym dość łatwo. Jedni to Indianie, a drudzy to Amerykańscy Indianie. Czy nie prościej?

Hipotetyczna sytuacja: Rozmawiacie z Hindusem, który jest muzułmaninem albo katolikiem, wszystko jedno. Wytłumaczcie mu teraz, że co z tego, że nie jest hinduistą, skoro dla Was i tak jest Hindusem. Jakiegoś polonistę bardzo proszę o wypowiedz, chętnie się dowiem, o co w tym tak na prawdę chodzi.

Wakacje w Indiach, dokładniej w Delhi, ale także specjalizacja (tak, to jest ironia) jaką przez jakiś czas miałam wątpliwą przyjemność robić, wykonując wszelkiej maści nocne loty do Indii, Pakistanu itd., sprawia, że mam pewne spostrzeżenia.

Widzicie ten chaos za nimi?
Ameryki nikomu nie odkryję, jeśli powiem, że najbardziej intrygująca w takich krajach jak Pakistan, Bangladesz czy Indie, jest wszechogarniająca bieda. Często największym jej powodem i motorem są sami ludzie, ich nastawienie, mentalność.Oni nie wiedzą, że może być inaczej. Są szczęśliwi myjąc się w wątpliwej czystości rzece, gotując w starej puszcze i śpiąc codziennie pod innym drzewem, murem. Ta ich beztroska i brak przywiązania do rzeczy materialnych, fascynuje mnie u nich najbardziej. Jednak są to chyba tylko pozory szczęścia. Nie znając niczego innego, dorastając w takim środowisku, z taką mentalnością, nie mogą być nie szczęśliwi. Wielu nie ma świadomości, że może być inaczej.

Jeden z kilku momentów, w których to ja byłam atrakcją turystyczną.
Owszem, nie mają parcia na posiadanie. Uśmiechają się, wydają się być szczęśliwi. Wielu z nich pracuje żeby przeżyć, a nie być, czy mieć. Cieszą się naprawdę małymi rzeczami. Jednak agresja jaką mają wobec siebie budzi moje wątpliwości. Jak można być, skoro nie szanuje się drugiego człowieka. A ta beztroska i uśmiech wydaje się tylko chwytem reklamowym wabiącym turystów. Będąc tam zaledwie tydzień, widziałam kilka bójek, jedną nawet dość poważną. Widziałam też agresję policji. Teoretycznie, chyba byli tam, aby pilnować porządku, ale z boku wyglądało to raczej na pokaz siły i władzy. Tam, nikt nikogo nie szanuje, ani mężczyźni kobiet, ani dzieci dorosłych i vice versa.

Wyobraźcie sobie teraz, jak może zachowywać się ktoś, kto się z tej biedy i agresji wyrwie. Wyjedzie za granicę i zaczyna nowe życie, w normalnym świecie. Wielu z nich przebywa za granicą na tyle długo, że dorabiają się nawet nowego obywatelstwa, paszportu. Jak myślicie mają kompleksy? Potrafią wyzbyć się wyuczonych zachowań? Niektórzy tak, ale zdecydowanie  nie wszyscy. Kilka perełek już miałam na pokładzie. Hindusi na dorobku za granicą to chyba nasi najtrudniejsi pasażerowie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz