W polskich mediach, marzec i kwiecień, zostały zdominowane
przez wydarzenia na Ukrainie. W dzisiejszych czasach, czyli w dobie
globalizacji, samolotów i Internetu, problemy jednego państwa są problemami,
przynajmniej, całego regionu. Jesteśmy ze sobą bardzo silnie powiązani
ekonomicznie, gospodarczo i politycznie. Mała Ukraina spowodowała, że kilka
państw europejskich i nie tylko, stanęło po przeciwnych stronach barykady. I
choć Ukraińcy, początkowo borykali się
głównie z własną władzą, to w rezultacie zaangażowane są w to największe
mocarstwa świata i wpływa to, w istotny sposób, na światową politykę, ekonomię i geografię.
Pewnie myślicie teraz: Po
co ona o tym pisze? Miało być
egzotycznie, podróżniczo. Nie po to tu zaglądam, żeby znów czytać o Ukrainie. Ile
można?!
Mam rację? Przeszło Wam to przez myśl?? Otóż... nie oceniajcie książki po okładce.
Po co ja właściwie o tym pisze? Co to ma wspólnego z
podróżami czy pracą na pokładzie samolotu? A już chyba najmniej, można to powiązać
z życiem w kraju arabskim. Blog miał być fajny, egzotyczny i taki będzie.
Nie zamierzam pisać o Ukrainie, może trochę, ale kontekst
jest bardziej egzotyczny niż widać na pierwszy rzut oka. Nie zdajecie sobie nawet sprawy ile Ukraina ma
wspólnego z Tajwanem.
Co?? Jak?? Z
Tajwanem?? Co mam piernik do wiatraka?
Otóż okazuje się, że całkiem sporo.
Azja też ma swój Majdan, właśnie na Tajwanie.
Zaskoczeni?!
Trudno się dziwić. Co my tak na prawdę wiemy o konfliktach w
Azji Południowej czy Wschodniej? Zdecydowanie nie wiele/nic.
Plakaty znalezione na murach okolicznych budynków. |
When dictatorship becomes reality revolution is our duty. |
Na Ukrainie, wszystko
to dzieje się prawie na naszym podwórku, więc nic dziwnego, że nie mówi się o
podobnych sytuacjach z drugiego końca świata. Jesteśmy na tyle skupieni na
wydarzeniach z naszego środowiska, że zupełnie nie wiemy co się dzieje na
drugim krańcu Eurazji.
Prawda jest też taka, że polskie media dość starannie
wybierają informacje, które nam przekazują. Według moich obserwacji, skupiają
się one głównie na sprawach, które mogą dotyczyć Polaków, choćby pośrednio.
O ile mi wiadomo, konflikty
najdalej oddalone od nas geograficznie, o których wspominają na co dzień polskie
media, to Arabska Wiosna Ludów i Bliski Wschód, czyli wojna w Iraku,
Afganistanie i Syrii.
Słoneczniki szybko stały się symbolem protestu. |
Trudno też oczekiwać,
żeby przeciętny Kowalski był zainteresowany problemami Tajwanu, o ile w ogóle
wie gdzie to małe, wyspiarskie państwo leży. Ja, gdybym osobiście nie
wylądowała w samym środku tego protestu, w jego kulminacyjnym momencie, karmiona
przez media tylko istotnymi informacjami,
pewnie też bym nic nie widziała.
Tym razem, zamierzam was uświadomić w problemach relacji
chińsko – tajwańskiej, która do złudzenia przypomina relację Rosja –
Ukraina. Jakby się nad tym głębiej zastanowić to Rosja
i Chiny mają całkiem nie mało wspólnego. Podobnie Ukraina i Tajwan, niegdyś
zależne od innych mocarstw, teraz zmierzają ku demokracji. Jednak to nie taka
prosta sprawa, oba te państwa mają dość ciężkie kłody rzucane pod nogi. Kłody
te, rzuca im władza broniąc swoich racji, stołków i portfeli.
Z moich obserwacji, Ukraina ma tylko jedną zasadniczą
przewagę nad Tajwanem - solidarności Unii Europejskiej i USA. Wiem, że w ogólnym
rozrachunku, nikt nic nie zrobił, poza gadaniem oczywiście. Jednak o Tajwanie
nawet się nie mówi. Tajwan nie ma do kogo się zwrócić o pomoc, chociażby tą
moralną. W swoim regionie Chiny nie mają
równych przeciwników, a Tajwan walczy sam dla siebie.
Właściwie, bardziej precyzyjne jest określenie, że walczą
młodzi Tajwańczycy, którzy często muszą stawić czoła, nie tylko władzy, ale też
swoim rodzicom, czyli starym Tajwańczykom, którzy boją się zmian.
Protestująca młodzież |
Paradoksalnie Ci młodzi ludzie, urodzeni po 1980 roku, jeszcze
do niedawna uważani byli za pokolenie, które jest zbyt delikatne, żeby stawić
czoła jakimkolwiek problemom. Nazywani są nawet The Strawberry Generation ( Pokolenie Truskawek). Truskawki są
tutaj analogią delikatności.
Nie mniej jednak, Ci młodzi Tajwańczycy udowodnili ostatnio,
w jak dużym błędzie są ich rodzice. Nie tylko dlatego, że używając nowoczesnych
metod komunikacji, zorganizowali protest. Ale dlatego też, że ten protest,
zwany jako Sunflower Student Movement (Słonecznikowy
Ruch Studentów) pod wieloma względami, przeszedł najśmielsze oczekiwania.
Przede wszystkim trwał dłużej niż ktokolwiek mógł przypuszczać, poza tym osiągnął więcej niż zakładano. Upór młodzieży, do tego poziom i sposób w jaki
się zorganizowali, jest godny podziwu.
Byłam, widziałam, nawet udało mi się porozmawiać z jego
uczestnikami. Imponujące.
Jak dotarliśmy do Tajwanu, nikt nie miał pojęcia co się
dzieje ani dlaczego. Moja ciekawość nie dała mi jednak spokoju. Nie wiedziałam
też, że właśnie tego dnia, władza pokaże swoje ponure oblicze, straci cierpliwość
i będzie chciała siłą pokazać swoją rację. Tłum nie był uzbrojony. Pokojowo,
choć uparcie chcieli wywalczyć swoje postulaty. Na szczęście walki nie były tak krwawe jak na
Ukraińskim Majdanie. Władza w Tajwanie nie posunęła się aż tak daleko.
c.d.n.
Następnego dnia dosłownie wszyscy czytali codzienną prasę. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz