wtorek, 17 czerwca 2014

Sunflower Student Movement, cz. 1

 
W polskich mediach, marzec i kwiecień, zostały zdominowane przez wydarzenia na Ukrainie. W dzisiejszych czasach, czyli w dobie globalizacji, samolotów i Internetu, problemy jednego państwa są problemami, przynajmniej, całego regionu. Jesteśmy ze sobą bardzo silnie powiązani ekonomicznie, gospodarczo i politycznie. Mała Ukraina spowodowała, że kilka państw europejskich i nie tylko, stanęło po przeciwnych stronach barykady. I choć Ukraińcy, początkowo  borykali się głównie z własną władzą, to w rezultacie zaangażowane są w to największe mocarstwa świata i wpływa to, w istotny sposób,  na światową politykę, ekonomię  i geografię. 

Pewnie myślicie teraz: Po co ona o tym pisze?  Miało być egzotycznie, podróżniczo. Nie po to tu zaglądam, żeby znów czytać o Ukrainie. Ile można?!

Mam rację? Przeszło Wam to przez myśl??  Otóż... nie oceniajcie książki po okładce.

Po co ja właściwie o tym pisze? Co to ma wspólnego z podróżami czy pracą na pokładzie samolotu? A już chyba najmniej, można to powiązać z życiem w kraju arabskim. Blog miał być fajny, egzotyczny i taki będzie. 

Nie zamierzam pisać o Ukrainie, może trochę, ale kontekst jest bardziej egzotyczny niż widać na pierwszy rzut oka.  Nie zdajecie sobie nawet sprawy ile Ukraina ma wspólnego z Tajwanem. 

 Co??   Jak??   Z Tajwanem??   Co mam piernik do wiatraka? 

Otóż okazuje się, że całkiem sporo.

Azja też ma swój Majdan, właśnie na Tajwanie.  

Zaskoczeni?!

Trudno się dziwić. Co my tak na prawdę wiemy o konfliktach w Azji Południowej czy Wschodniej? Zdecydowanie nie wiele/nic.

Plakaty znalezione na murach okolicznych budynków.
When dictatorship becomes reality revolution is our duty.
 Na Ukrainie, wszystko to dzieje się prawie na naszym podwórku, więc nic dziwnego, że nie mówi się o podobnych sytuacjach z drugiego końca świata. Jesteśmy na tyle skupieni na wydarzeniach z naszego środowiska, że zupełnie nie wiemy co się dzieje na drugim krańcu Eurazji.
Prawda jest też taka, że polskie media dość starannie wybierają informacje, które nam przekazują. Według moich obserwacji, skupiają się one głównie na sprawach, które mogą dotyczyć Polaków, choćby pośrednio.

 O ile mi wiadomo, konflikty najdalej oddalone od nas geograficznie, o których wspominają na co dzień polskie media, to Arabska Wiosna Ludów i Bliski Wschód, czyli wojna w Iraku, Afganistanie i Syrii. 

Nie jestem ekspertem, więc nie wiem z czego to wynika. Jednak, moim zdaniem, może mieć z tym coś wspólnego nasze i Amerykańskie zaangażowanie w te konflikty. Z drugiej strony,  niektóre z tych konfliktów, są zagrożeniem dla całego świata. Mam tutaj na myśli np. używaną w nich broń biologiczną, terroryzm ,albo widmo użycia broni atomowej. 

W przypadku Arabskiej Wiosny Ludów, chodziło pewnie o tysiące Polaków, którzy jeżdżą na wakacje  do Egiptu czy Tunezji. Egipt to przecież już polska tradycja. Każda szanująca się polska rodzina i taka, która ma odwagę i możliwości finansowe jechać na zagraniczne wakacje, obowiązkowo wybiera Egipt. Też byłam z rodzicami na takich wakacjach. Pierwsza zagraniczna wycieczka, pierwszy poważny lot samolotem. Zimą pojechaliśmy to ciepłych krajów. Meczety zamiast kościołów. Totalne szaleństwo za dość przystępna cenę. Wtedy myślałam, że bardziej egzotycznie to już chyba być nie może. Żarty, żartami, ale  jakby nie patrzeć, w jakiś sposób, te wewnętrzne zamieszki i konflikty,  pośrednio nas też dotyczą, choć na początku ta teoria może brzmieć trochę dziwnie.
Słoneczniki szybko stały się symbolem protestu.

 Trudno też oczekiwać, żeby przeciętny Kowalski był zainteresowany problemami Tajwanu, o ile w ogóle wie gdzie to małe, wyspiarskie państwo leży. Ja, gdybym osobiście nie wylądowała w samym środku tego protestu, w jego kulminacyjnym momencie, karmiona przez media tylko istotnymi informacjami, pewnie też bym nic nie widziała. 

Tym razem, zamierzam was uświadomić w problemach relacji chińsko – tajwańskiej, która do złudzenia przypomina relację Rosja – Ukraina.   Jakby się nad tym głębiej zastanowić to Rosja i Chiny mają całkiem nie mało wspólnego. Podobnie Ukraina i Tajwan, niegdyś zależne od innych mocarstw, teraz zmierzają ku demokracji. Jednak to nie taka prosta sprawa, oba te państwa mają dość ciężkie kłody rzucane pod nogi. Kłody te, rzuca im władza broniąc swoich racji, stołków i portfeli.

Z moich obserwacji, Ukraina ma tylko jedną zasadniczą przewagę nad Tajwanem - solidarności Unii Europejskiej i USA. Wiem, że w ogólnym rozrachunku, nikt nic nie zrobił, poza gadaniem oczywiście. Jednak o Tajwanie nawet się nie mówi. Tajwan nie ma do kogo się zwrócić o pomoc, chociażby tą moralną.  W swoim regionie Chiny nie mają równych przeciwników, a Tajwan walczy sam dla siebie. 

Właściwie, bardziej precyzyjne jest określenie, że walczą młodzi Tajwańczycy, którzy często muszą stawić czoła, nie tylko władzy, ale też swoim rodzicom, czyli starym Tajwańczykom, którzy boją się zmian.  

Protestująca młodzież
Paradoksalnie Ci młodzi ludzie, urodzeni po 1980 roku, jeszcze do niedawna uważani byli za pokolenie, które jest zbyt delikatne, żeby stawić czoła jakimkolwiek problemom. Nazywani są nawet The Strawberry Generation ( Pokolenie Truskawek). Truskawki są tutaj analogią delikatności.
Nie mniej jednak, Ci młodzi Tajwańczycy udowodnili ostatnio, w jak dużym błędzie są ich rodzice. Nie tylko dlatego, że używając nowoczesnych metod komunikacji, zorganizowali protest. Ale dlatego też, że ten protest, zwany jako Sunflower Student Movement (Słonecznikowy Ruch Studentów) pod wieloma względami, przeszedł najśmielsze oczekiwania. Przede wszystkim trwał dłużej niż ktokolwiek mógł przypuszczać, poza tym osiągnął więcej niż zakładano. Upór młodzieży, do tego poziom i sposób w jaki się zorganizowali, jest godny podziwu.




Byłam, widziałam, nawet udało mi się porozmawiać z jego uczestnikami. Imponujące.


Jak dotarliśmy do Tajwanu, nikt nie miał pojęcia co się dzieje ani dlaczego. Moja ciekawość nie dała mi jednak spokoju. Nie wiedziałam też, że właśnie tego dnia, władza pokaże swoje ponure oblicze, straci cierpliwość i będzie chciała siłą pokazać swoją rację. Tłum nie był uzbrojony. Pokojowo, choć uparcie chcieli wywalczyć swoje postulaty.  Na szczęście walki nie były tak krwawe jak na Ukraińskim Majdanie. Władza w Tajwanie nie posunęła się aż tak daleko.
c.d.n.


Następnego dnia dosłownie wszyscy czytali codzienną prasę.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz