Tyle mam do powiedzenia, że zupełnie nie wiem
od czego zacząć. Może na początek pochwalę
się moim arabskim. Tak, tak, to jest
ironia. Znam tylko kilka słów, ale tych najbardziej mi potrzebnych :P Jak
pewnie zdążyliście zauważyć, dwa z nich znalazły się w nazwie mojego
bloga.
YALLA - znaczy: szybciej.
Powszechnie stosowany tutaj zwrot. Na ulicy, w sklepie, w samolocie dosłownie
wszędzie ludzie krzyczą do siebie, yalla
yalla… . Prawda jest taka, że nie wiem gdzie oni się wszyscy niby tak spieszą. Tutaj nikt nie jest słowny, a jak
coś ma być zrobione na jutro to za 3 dni też będzie dobrze. Chwilami odnoszę
wrażenie, że tylko w naszej firmie wszystko musi być na czas. Dostawca wody, mówiąc, że przyjedzie dzisiaj, stawia
się 3 dni później. Norma, najpierw Cię to doprowadza do szału, ale potem
zaczynasz się tego przyzwyczajać i korzystać. :P
HABIBI i HABIBTI - męska i żeńska forma słowa kochanie, Tutaj wszyscy są habibi, bez względu czy znasz ta osobę, czy właśnie przepychasz się
w tłumie i irytujesz, że ktoś Ci stoi na drodze. A na dowód, że nie tylko ja tak uważam: http://www.youtube.com/watch?v=tWtqEp2YMVI
. Szczególnie polecam kawałek, który zaczyna się około 4tej minuty. Wprawdzie
tutaj akcja toczy się w Libanie, a nie w Dubaju ale w tym przypadku niczym się
od siebie nie różnią. A ja lepiej bym tego nie ujęła.
Znam jeszcze:
SALAM ALEIKUM, tak to się czyta,
ale nie mam zielonego pojęcia jak napisać to poprawnie, nie wspominając już
nawet o tych ich szlaczkach, w każdym
razie oznacza to dzień dobry.
SHUKRAN [szukran], czyli dziękuje.
Nie jest to jakieś imponujące osiągnięcie ale na razie mi wystarczy :P.
Jak tutaj przyjechałam zastanawiało mnie, jak można mieszkać kilka lat w kraju i nie nauczyć się lokalnego języka. Szybko się przekonałam o co chodzi. W Dubaju wszystko odbywa się po angielsku. Jedynie w urzędach czasami można mieć drobne trudności. Poza tym, w większości miejsc problemem jest dogadanie się po arabsku. Wyobraźcie sobie, że obywatel ZEA, który nie mówi po angielsku, we własnym kraju nie może sobie nawet kupić spodni, bo za ladą stoi, z dużym prawdopodobieństwem, Filipinka albo Hinduska, które po arabsku potrafią tyle co ja.
Statystyki podają,
że Filipińczycy są czwartą najliczniejszą mniejszością narodową w Dubaju, po
Hindusach, Pakistańczykach i mieszkańcach Bangladeszu. Pierwsze trzy
narodowości ciężko od siebie odróżnić, a cechę charakterystyczną Filipińczyków
musicie sami zobaczyć: http://www.youtube.com/watch?v=1pR0kpqi_TQ
. Żarty, żartami ale oni na prawdę tak śpiewają.
Do tematu Hindusów wrócę pewnie już niebawem, i to nie raz. Ich cechy
charakterystyczne, odmienność kulturowa i związane z tym komiczne sytuacje są
podstawą żartów wśród personelu pokładowego naszej linii i połowy Dubaju.
Pierwsza stała czytelniczka już się melduje. Bardzo fajnie się czyta. Nie mogę się doczekać kolejnych wpisów. Mam nadzieję, że zapału Ci nie zabraknie ;]
OdpowiedzUsuńRussel daje radę ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w prowadzeniu bloga, czekam na więcej!