Grafiki należą do oficjlanego zbioru 22 Finału WOŚP. |
Wszystko zaczęło się równie spontanicznie, jak ze słodyczami. W drodze na
pierwsze spotkanie z Panią Dyrektor pochwaliłam się tym pomysłem znajomym w
samochodzie. Chodziło mi to po głowie, już od jakiegoś czasu, ale jakoś tak, nie
było możliwości, ani okazji. Do teraz. Bardzo spontanicznie uznaliśmy, że od
razu puścimy to w eter. Chcieliśmy sprawdzić jaki będzie odzew i reakcje.
Odkąd mieszkam w Dubaju, gdzieś tam w głowie kołatał mi się ten WOŚP. Nawet
nie wiem skąd, w Polsce aktywny udział w finale brałam tylko raz, dawno temu.
Nawet w telewizji za transmisjami nie przepadałam. Trochę ze względu na
zabieganie i własne sprawy, a trochę.. sama nie wiem. :P Reasumując, tak naprawdę
mam w tym zero doświadczenia, tylko szczere chęci.
Poza tą jedną :P |
W drodze na spotkanie z Panią Dyrektor doszło do mnie, że to chyba jest ta okazja, na którą czekałam. Nadeszła pora, żeby przedstawić ten temat szerszej publiczności :P. Najpierw dowiedział się znajomy, który nas wprowadził do polskiej szkoły. Jego entuzjastyczna reakcja utwierdziła mnie w przekonaniu, że może gra jest warta świeczki.
Przeszło mi jednak wtedy przez myśl, że skoro nikt tego jeszcze nie zrobił,
to musi być jakiś haczyk, ale jak się pewnie domyślacie nie przejęłam się tym
za bardzo.
Pierwszej pochwaliliśmy się Pani Ambasadorowej, pomysł bardzo się spodobał.
Niestety im dalej w las tym więcej drzew i okazało się, że Ambasada ma inne zmartwienia.
Musieliśmy ustąpić innemu wydarzeniu, które miało mieć wkrótce miejsce, a które
pochłaniało wszystkich pracowników bez reszty – wizyta prezydenta RP w ZEA. Swoją
drogą trudno się dziwić, ale o tym jeszcze Wam opowiem.
Z kim nie rozmawiałam reakcja na WOŚP w Dubaju była pozytywna, więc
zabrałam się za organizację - nie było łatwo. Dopadły mnie wtedy, znów
wątpliwości, że to niemożliwe żeby nikt wcześniej na to nie wpadł. A skoro na
pewno ktoś wpadł, a mimo to nie było jeszcze WOŚP w Dubaju, to znaczy, że się nie
da. Z początku wszystko sprzyjało takiemu myśleniu. Łatwo nie było i nadal nie
jest :P Na szczęście okazało się, że wszystko się da jeśli się chce, choć
faktycznie to mi przypadła rola wariata, który nie wie, że się nie da i to robi.
:P
Na początek postanowiłam trochę rozeznać się w Internecie, chciałam
sprawdzić, czy to w ogóle ma sens, czy jest sobie czym głowę zawracać. Dlatego też
wrzuciłam niewinnego posta na Facebooka . Od tego się zaczęło. Nie zdajecie
sobie nawet sprawy jaką potęgą jest Internet, zwłaszcza Facebook
Polacy w Dubaju dość silnie integrują się w sieci. Oczywiście przede
wszystkim na Facebooku. Jest całkiem sporo grup typu… Polacy w… Dubaju, Abu Dhabi,
Emiratach, Emiratach Arabskich i kilka innych. Już wcześniej się tym
zainteresowałam, więc do wszystkich należę i muszę przyznać, że sprawdza się to
rewelacyjnie. Poza integracją, udzielamy sobie porad w przeróżnych kwestiach. Chwilami
robi się z tego taka, grupa wsparcia :P dla zagubionych i niedoświadczonych.
Trzeba jednak przyznać, że tutejsze warunki, prawo i zwyczaje przyprawiają o zawrót
głowy i cudze doświadczenie bardzo się przydaje. Najczęściej jest też jedynym
źródłem informacji.
Odzew na temat WOŚPu przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Zaczęli odzywać
się do mnie ludzie, którzy, jak się potem okazało, umożliwili całe przedsięwzięcie.
Zupełnie w ciemno się za to zabrałam, bez żadnego doświadczenia i nie
ułatwiało mi to, niestety, zadania. Nawet lektura regulaminów nie zawsze
pomagała, choć w kilku kwestiach, niezaprzeczalnie, mnie oświeciła. Właśnie z regulaminu dowiedziałam się, że potrzebuję coś
takiego jak „komisja”. Jej zadaniem będzie liczenie naszych zbiorów. Haczyk
polega na tym, że muszę znaleźć 3 osoby, które nie są ze mną spokrewnione. Ma
to sens, ale tym pięknym akcentem, pojawił się dramat. Gdzie ja znajdę na gwałt
3 osoby. I to 3 osoby, które nie będą tego dnia w Sydney albo Toronto, czy na
innym końcu świata, tzn. załoga odpada.
W ogóle od początku były same problemy z założeniem sztabu. Okazało się, że
żeby założyć sztab musimy mieć firmę, która to z nami zrobi, czyli da nam lokal, i przede wszystkim, pieczątkę. Oczywiście
firmy brak. Staraliśmy się wciągnąć w to szkołę czy ambasadę, ale one nie mogły
z przyczyn prawnych. Gonił nas termin, więc nie było czasu na szukanie kogoś z
zewnątrz. A skoro udało mi się w końcu znaleźć komisję, postanowiłam złożyć wniosek
tak czy siak, no risk no fun. Najwyżej nam odmówią. Potem nawet dzwoniliśmy w
tej sprawie do Fundacji – odesłali nas z kwitkiem. Firma i pieczątka muszą być.
W tym momencie ważną rolę odegrała koleżanka – poznana przed Fb - która kiedyś pracowała za kulisami finałów
WOŚP. Na nasze szczęście ma jeszcze kilku znajomych, którzy wciąż tam siedzą.
Poruszyła swoje znajomości, ale niestety, pierwotnie dowiedziała się dokładnie
tego samego co my. Firma musi być. Wysłałyśmy nawet maila do gościa, który jest
za to odpowiedzialny. Odpisał nam, ale
zrobił to w taki sposób, że obie zrozumiałyśmy to jako kolejną odmowe. Pozostało
nam tylko się z tym pogodzić. Czas zgłoszeń minął, w tym roku już nic nie da
się zrobić. Niestety, nie udało się, mówi się trudno, następnym razem zabierzemy
się do tego wcześniej, znajdziemy firmę. Teraz już mamy więcej doświadczenia,
więc będzie inaczej.
Już pogodziłam się z porażką, co nie było łatwe, nawet znalazłam sobie zastępcze
zajęcie – kurs fotografii :P, gdy pewnego
wieczoru, siedząc sama w domu, dostaję telefon. Telefon, który wprawił mnie w
osłupienie. Okazało się, że fundacja czeka na nasze dokumenty. Zareagowałam
pewnie dokładnie tak jak się domyślacie, wielkie oczy i pytanie: jakie papiery
- przecież nam odmówili. Otóż okazało
się, że owszem, potrzeba firmy itd., ale jeśli jesteś sztabem krajowym,
zagranicznych to nie dotyczy. A w mailu gość, podobno nam to napisał, tylko
jakoś żadna z nas tego tak nie zrozumiała, a niby po polsku było. Jak się
okazuje, pisanie ze zrozumieniem to nie
lada sztuka :P
Szybko pochwaliliśmy się publicznie naszym sukcesem. Wtedy znów poznałam jaką potęgą jest Internet. Znów
zaczęli się do mnie zgłaszać ludzie, którzy chcą pomóc i tak ruszyła machina.
Wszystko jeszcze większego tępa i zainteresowania nabrało, podczas
spotkania z Prezydentem i na pikniku
polonijnym, ale o tym za kilka dni. Nie wszystko na raz :P
Fajnie. Gratulujemy zacięcia i na pewno spotkamy się w Barsha w sobotę :) moje dzieciaki nie mogą doczekać się serduszek !!
OdpowiedzUsuńNa zachęte dodam, że kształt serduszek będą miały nie tylko naklejki :) :) Do zobaczenia !!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, gratuluję zawzięcia. Wiele osób o tym myśli, ale niewielu działa. Czekam na relację z WOŚP w Dubaju!
OdpowiedzUsuń