Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej… wszyscy to znacie i pewnie zgodzicie się ze mną, ale… u mnie to nie jest takie proste.
Bociany, wciąż nie spotkałam ich nigdzie indziej, tylko w Polsce. |
Można mieć dwa
domy?? Okazuje się, że można. Myślałam, że to się nie zdarzy. Jak wyjeżdżałam
sądziłam, że dom zawsze będzie w Polsce, w Redzie. Sytuacja się skompilowała
jak uwiliśmy sobie z Mateuszem swoje własne, pierwsze wspólne gniazdko. Stało
się domem, nie wykluczając tych poprzednich. Prawda jest taka, że te polskie
wciąż, w kilku kwestiach, mają silną przewagę i to się raczej nie zmieni.
Nie chcę się
tutaj rozpisywać o tak oczywistych kwestiach jak rodzice, rodzina i znajomi,
ale o tych mniej oczywistych, których mieszkając w Polsce się nie docenia, mając
je na co dzień, a mianowicie:
1. Różne pory roku. U nas jest ciepła i bardzo
ciepła. Trąca nudą. Jak raz na ruski rok spadnie kilka kropel deszczu to jest
sensacja. Już chyba wolę zimą nie wychodzić z domu bo jest zimno
niż, latem bo jest za gorąco. Nawet jeśli chodzi o garderobę, tutaj ciągle
nosisz to samo, bo co innego w tej temperaturze mogłoby wchodzić w grę. Wkoło
te letnie ciuchy choć już Ci obrzydły, ale co zrobić. W innych się usmażysz.
Ja, fanatyczka wszelkiej maści szalików i chust, w porze bardzo gorącej, z bólem serca, ale muszę z nich zrezygnować, bo nie
idzie wytrzymać. Czasami na ulicy
można
Lato w pełni, upał doskwiera nie tylko ludziom. W Polsce przynajmnej są rzeczki, w których można się ochłodzić |
spotkać ludzi ubranych inaczej np. podczas naszej zimy w tych emu śniegowcach, ale przy 25 stopniach na dworze, to
wygląda lekko śmiesznie. Monotonia pogodowa powoduje, że już słońce tak nie
cieszy, zwłaszcza, że ten wszechobecny piach i tak powoduje, że jest szaroburo.
2. Trawy, drzewa, wszystko co zielone. Nawet sobie nie wyobrażacie jaką
przyjemność sprawia mi podróż PolskimBusem z Warszawy do Gdańska. Całą drogę siedzę
w oknie i podziwiam. Jest tylko:
- Mateusz,
Mateusz! – klepiąc, wpół śpiącego Mateusza po ramieniu
- Tak?
- Patrz!
Rzeka, czyż to nie piękne?! |
Mateusz zaspany
patrzy przez okno:
- Ale na co?? Tam
nic nie ma.
- Jak to nie ma.
– Oburzona i zaskoczona jego ignorancją : ) - Łąka!
Zielone drzewa, łąki,
wszystko jest 100 razy piękniejsze jak nie masz tego na co dzień. Niby w Dubaju
jest pełno zielonych, ślicznych parków. Okey, dzięki temu, wszyscy są w stanie
przeżyć, ale to nie to samo. Patrząc za
okno co widzisz? Piach, pustynie, piach, beton, budynki, pustynie, piach, piach
, piach. A jak jakaś palma Ci się trafi to masz super extra widok z okna.
3. JEDZENIE!! Co tu
dużo mówić, jeżdżę do Polski, żeby się najeść i zrobić zapasy do następnego
razu. Pierogi, warzywa, owoce, mięso, czekolada, ogórki kiszone, kabanosy,
szyneczki, chleb, surówki z kapustą kiszoną, rosół, kopytka, myśliwska,
krakowska, sopocka, ptasie mleczko, michałki, barszcz, schabowy, parówki, zrazy,
i jeszcze mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
Kurczak w polskim sklepie. |
Zaskoczeni
owocami i warzywami? A niby dlaczego? Przecież mieszkam na pustyni. Nic tu nie
rośnie, no może ogórki. Poza tym wszystko jest importowane z różnych krańców
świata. Niby w Polsce też dużo rzeczy jest importowanych. Nie wiem, na czym to
polega, może jednak unijne przepisy nie są takie złe? Faktem jest, że te
warzywa i owoce mają zupełnie inny smak, nawet ziemniaki. Nie wspominając już o kurczaku, którego udko
ma rozmiary mojego kciuka. A rączki mam serdelkowate, ale małe. Produkty
bardziej przetworzone staramy się robić sami, jak np. rosół - specjalność
mojego męża. Historia, jak pierwszy raz go przyrządzał, z mamą przez Skypa,
będąc już tu w Dubaju, została już rodzinną anegdotą. Poza tym nauczyliśmy się lepić pierogi. Kiedyś
nawet zebraliśmy mocną, polską ekipę i grupowo, przy winie zaczęliśmy produkcję.
Wesoło było. :P
Kurczak, a właściwie kurczaczek, dostępny w Dubaju. |
Poza tym zostaje
nam robienie solidnych zapasów w zamrażarce. Tutaj wieprzowina jest dostępna tylko
w niektórych sieciach sklepów spożywczych, w tak zwanych sektorach dla non-muslim.
Muszę przyznać, że nie sądziłam, że będzie mi to przeszkadzać. Zawsze wydawało
mi się, że i tak najczęściej jem kurczaka. Dopiero jak tu przyjechałam zdałam
sobie sprawę, że nie zdawałam sobie sprawy, ile moich ulubionych kiełbasek,
potraw i przysmaków to właśnie wieprzowina. Tutaj poza kurczakiem je się dużo
wołowiny i baraniny. Ta druga to nie moje gusta, zdecydowanie wolę naszego
polskiego świniaczka. Nie ma to jak dobra świnka.
Swoją drogą, nie
wiem czym u nas karmią te zwierzaki, ale jak stęskniona za wieprzowiną
próbowałam jej w Hongkongu, to miałam poważne wątpliwości czy to nie kot albo
pies, mimo że była to raczej dobra restauracja. W innej, w tamtych regionach
świata, nawet bym nie próbowała jeść :P
Mi się udało spotkać bociany w Maroku, ale podczas naszej zimy :)
OdpowiedzUsuńNie byłam na tyle długo nigdy za granicą, żeby odczuć brak polskiego jedzenia, ale jeśli chodzi o krajobraz, to na pewno masz rację. Kiedyś po zaledwie tygodniowym pobycie w Turcji nie mogliśmy się nacieszyć widokami w Polsce. Ciągła szarość i cały ten PIACH :) na dłuższą metę jest tak smutnym i przygnębiającym widokiem, że nie mam pojęcia jak można tam wytrzymać. Nasza Polska mimo, że trochę zaniedbana i niedoinwestowana, to nawet taka zarośnięta czasem cieszy oko i relaksuje.
OdpowiedzUsuń